niedziela, 5 kwietnia 2015

Wszystkiego po trochę..

Dziś jestem tu nieoczekiwanie, bardzo spontanicznie, planowałam inną notkę i niekoniecznie w tym terminie. Ostrzegam, ten post może być mocno pozbawiony ładu, składu i ogólnego.. porządku, dziś miałam typowy dzień wariata i pomyślałam, że mogłabym coś tutaj skrobnąć wreszcie.
Warszawska Cavaliada była już co prawda dawno, ale nie miałam jeszcze okazji o niej wspomnieć. W tym roku byłam w sobotę, na cały dzień, od 10:00 aż do ostatniego konkursu i muszę przyznać, że pomijając olbrzymią ilość ludzi bardzo mi się podobało i w przyszłym roku planuję również polować na sobotnie bilety bo to chyba najlepszy dzień jeśli chodzi o całe zawody. Żałowałam co prawda Potęgi Skoku której nie miałam okazji w tym roku obejrzeć, a także Venus vs Mars, ale kucyki nadrobiły i jestem bardzo zadowolona :) Od razu po wejściu na Torwar rzuciłam się do gablotki z Paposzami gdzie stał mój cel...siwy mustang. Polowałam na niego właściwie za sprawą Karo która wspomniała, że może on być na Torwarze i nie myliła się ponieważ siwek stoi teraz na mojej półce. Było tam również kilka innym modeli które miałam na oku, ale ograniczam się ostatnio w kupowaniu figurek więc zadowoliłam się tą jedną. Nie będzie tym razem zwyczajnego opisu ponieważ nie mam zbytnio co opisywać skoro przedstawiłam Wam już karą wersję. Wstawię tutaj kilka zdjęć, nie tylko siwulca, które zrobiłam niedawno korzystając ze słońca.